Wydawać by się mogło, że chustonoszenie to nowa moda, która dopiero co pojawiała się w Europie. Można by również pomyśleć, że zaczerpnęliśmy pomysł noszenia dzieci przywiązanych do ciała rodzica gdzieś z dalekich krajów. Ale czy na pewno?
Myśląc o tradycyjnym noszeniu w chuście myślimy pewnie o Meksykance z dzieckiem przywiązanym szalem Rebozo, albo o Peruwiance z maleństwem na plecach, w chuście złożonej w trójkąt, przewiązanej wokół szyi. Komuś może przypomni się afrykańska mama z Khanga, albo liczne mamy z Azji, które też mają swoje nosidła, żeby mieć dziecko zawsze przy sobie podczas wykonywania obowiązków.
Mimo tego, że różne formy chust są właściwie na każdym kontynencie, w naszej świadomości jako sposób na przemieszczanie dziecka króluje wózek. Skąd to przekonanie, że w Europie chusty są od niedawna?
Wózki w Polsce i Europie
Wózek dziecięcy jest wynalazkiem stosunkowo nowym. Również dla mnie było zaskoczeniem, gdy dowiedziałam się, że wózki dziecięce w Europie pojawiły się dopiero w XIX. Pierwsze wózki były ciężkie i trudne w manewrowaniu. Nie miały udogodnień, które znamy ze współczesnych wózków. Kółka były małe i nie były skrętne, dziecko było układane nisko przy ziemi. Wtedy nikt nawet nie myślał, że wózek może się składać. Składane wózki, tak zwane parasolki – to wynalazek z 1965 roku.
Jak zatem przemieszczano się z dziećmi w dawnej Polsce? Odpowiedzi są zasadzie dwie. Małe niemowlęta zabierano ze sobą w wiklinowych kołyskach. Kołyski takie zawieszano na przykład na gałęziach drzew w sadzie, czy zabierano na pole, żeby niemowlę mogło towarzyszyć mamie przy pracy. Drugim sposobem było przywiązanie dziecka do ciała mamy lub starszego rodzeństwa za pomocą tkaniny. Brzmi znajomo? Chyba jednak nasz kontynent w tym temacie aż tak nie różni się od reszty świata.
Kiedy więc pojawiły się chusty?
Jeżeli ktoś uważnie czytał licealną lekturę „Chłopi” Reymonta natknął się na taki cytat:
„Jewka stanęła przed sądem i pohuśtując dziecko, obwinięte w zapaskę, jęła płaczliwie wywodzić krzywdy swoje i żale…”
W liceum pewnie niewiele osób miało pojęcie co to jest ta zapaska. Ja nie byłam wyjątkiem. Teraz już wiem, że zapaska to rodzaj fartucha. Fartuch ten, mógł służyć również jako nosidło dla dziecka. Polskich określeń na tkaninę, którą można było przywiązać dziecię do matki, było wiele – każdy region miał swoje. Można wśród nich wymienić dość egzotycznie brzmiące słowa, takie jak: hacka, zajadka, czy odziewajka, oraz bardziej znajomo brzmiące: chusta, szmata, płachta. Niezależnie od tego, jak się ów materiał nazywał, cel był jeden – umożliwienie matce wykonywania obowiązków, jednocześnie sprawując opiekę nad niemowlęciem.
W fartuchach i zapaskach noszono najczęściej małe dzieci. Do hacki (chusty trójkątnej), zakładanej przez ramię, układano dzieci jak do kołyski, tak aby dziecko znajdowało się z przodu lub z boku noszącego. Być może taka trójkątna chusta wspomagała noszenia na biodrze nieco starszych pociech. To były zupełnie inne czasy. Wtedy nikt nawet nie myślał o wychowaniu w bliskości, czy o potrzebach dziecka, innych niż jedzenie i spanie. Takie podejście do rodzicielstwa pojawiło się dużo później.
Nowoczesność z powrotem do korzeni
W latach siedemdziesiątych dwudziestego wieku zaczęło się rodzić współczesne podejście do rodzicielstwa. Wraz z powrotem do rodzicielstwa bliskości, przyszły na świat długie chusty, jakie znamy dziś. Ojczyzną współczesnego europejskiego chustonoszenia są Niemcy. Stamtąd pochodzą dwie najstarsze szkoły noszenia ClauWi i Die Trageschule.
W dwudziestym wieku pod okiem ortopedów i fizjoterapeutów powstały znane nam dziś wiązania, takie jak: kangurek, kieszonka czy koala. Tutaj oprócz zaspokojenia podstawowej potrzeby przemieszczania się z dzieckiem, zwrócono szczególną uwagę na bezpieczną pozycję dziecka w wiązaniu.
Noszenie dzieci nadal jest gorącym tematem i wielu producentów opracowuje coraz to nowe produkty do noszenia dzieci. Oprócz „starych” długich chust tkanych, mamy chusty kółkowe, chusty elastyczne oraz niezliczone modele nosideł wiązanych, zapinanych i mieszanych.
Czy chustowe szaleństwo dopiero się zaczyna, czy przemija jak zeszłoroczna moda? Myślę, że ktoś, kto choć raz spróbował chustowania, ma pogląd podobny do mojego – chusta pomagała rodzicom od wieków i tak zostanie jeszcze przez długie lata.
Autor: Katarzyna Hawryłko, doradca chustonoszenia